12 648-56-37 ssp3@poczta.onet.pl

Obóz naukowy…

Obóz naukowy…
29
września

Sprawozdanie z obozu naukowego w Zawoi powstało jako kompilacja tekstów siódmoklasistów, bez cenzury merytorycznej i stylistycznej, w poczuciu docenienia ich odbioru rzeczywistości…

Obóz naukowy….

W dniach od 18 do 22 września 2017 roku pojechaliśmy na obóz naukowy do Zawoi. Był oczekiwany. Cieszyliśmy się niezmiernie, ponieważ każdy chciał uciec od krakowskiego smogu. Poza tym oczywistym jest, że zmęczyliśmy się dwoma tygodniami przygotowań do inscenizacji Mrożka. W obozie wzięli udział uczniowie klas: 7. Szkoły Podstawowej, 2a, 2b i 3. Gimnazjum. Wyjazd sprzed szkoły poprzedziły czułe pożegnania z rodzicami. Jednak pani Siwiak zagarnęła nas wszystkich do środka.

Autokary wypełnione zostały pełną energii i podekscytowaną młodzieżą. Podróż minęła szybko i komfortowo, aż naszym ciekawskim oczom ukazał się pensjonat „Jędruś”. Zapowiadał się ciężki tydzień pełen nauki i innych wyzwań.

Rozpakowaliśmy walizki i wyruszyliśmy na siedmiokilometrowy spacer, ponieważ była ładna pogoda. Chodziliśmy trochę po lesie, a trochę po asfalcie. Było niestety dużo błota, w wyniku czego, wszyscy mieli bardzo brudne buty. Potem nastąpił posiłek niezbyt wykwintny, ale dało się go zjeść. Potem zaczęły się lekcje, które trwały non stop aż do wieczora. Potem chwila czasu wolnego i cisza nocna. Prawie w ogóle nie mieliśmy przerw!

Reszta dni przebiegała podobnie. Czas mijał niepostrzeżenie, pomimo pogarszającej się pogody. Codziennie padał deszcz. Każdego dnia uczyliśmy się podczas lekcji biologii, geografii, fizyki, chemii, matematyki, plastyki, tańca i w f – u. Pani Pasieczna pouczała nas jak zadbać, by ciało było zdrowsze. Najważniejsze , że nie było zadań domowych. Czasami zdarzał się spacer po okolicy, a o 22-ej szliśmy spać.

Mieliśmy możliwość zagrania w tenisa stołowego, oglądania filmów ( także po angielsku) i śpiewania karaoke. Odbyły się dwie huczne dyskoteki (jedna zamiast ogniska). Każdy chłopak poczuł się spełniony, ponieważ przynajmniej raz zatańczył z jakąś dziewczyną. DJ-em okazał się z nie najgorszym skutkiem pan Książek. Kiedyś odwiedzili nas miejscowi górale. Opowiadali legendy dotyczące regionu, śpiewali i prezentowali swe stroje. Raz podczas wycieczki po okolicy zostaliśmy zaatakowani rzez rój wściekłych os. Innym razem na kolegę spadł stół, na szczęście jego jęki zagłuszyły dźwięki muzyki. Któregoś dnia zawitał u nas przefajny pan Pudło, który przyjechał na kolację i wykonał ciekawe doświadczenia przy użyciu „suchego lodu”. Poza tym z panią Moskwą przetłumaczyliśmy na angielski piosenkę „Feela” – „Jak anioła głos”. Oprócz tego obliczaliśmy objętość kości różnych zwierząt, co było dla nas szokiem, bo nie spodziewaliśmy się mieć prawdziwych kości w rękach.

Ostatni dzień to dzień chaosu, pakowania i bałaganu. To wtedy wyszło na jaw, co kto zgubił, a co znalazł. W autokarze coś nagle strzeliło. Okazało się, że to szyba pękła i wyglądała jak plaster miodu. Pojechaliśmy na stację benzynową po taśmę. Kierowca zaczął kleić okno, ale po chwili przestał i po prostu zasłonił zasłonę. Reszta podróży przebiegała bez przeszkód. Pierwszy raz brałem udział w takim obozie naukowym. Wiele się nauczyliśmy, poznaliśmy Babiogórski Park Narodowy, mogliśmy zacieśnić nasze znajomości. Uważam, że jest to fajne odejście od klasycznego kucia w ławce. Więcej takich wyjazdów…